(Rita)
Kiedy rano obudziłam się, nie otwierając oczu poczułam, jak
słońce czule muskało moją twarz. Uczucie to sprawiło, że nie chciałam podnosić
się z łóżka, ani nawet podnieść powieki. Po kilku minutach uznałam, że jednak
trzeba wstać, bo budzik pewnie dawno już dzwonił, a ja sprzecznie z obietnicą
nie wybrałam się na bieganie. Jednak kiedy otworzyłam oczy, elektroniczny
zegarek na szafce nocnej wskazywał godzinę 5:35. Zdziwiłam się, ale zważając na
to, że i tak już nie zasnę, wstałam i udałam się do kuchni w celu zrobienia
współlokatorce, sobie oraz przyjacielowi kawy. Spokojnymi ruchami
przygotowywałam trzy kawy. Byłam bardzo dokładna w tym, co robiłam. Kiedy
sypałam drugą łyżeczkę cukru do kawy przyjaciela, omal jej nie wylałam, ponieważ
ktoś nagle przytulił mnie od tyłu. Czyjeś ręce oplątywały moją talię,
spotykając się na moim brzuchu. Poczułam ciarki w dole kręgosłupa. Po chwili
poczułam czyjąś głowę na swoim ramieniu. Nie mogłam sama przed sobą ukryć, że
to on – mój najlepszy przyjaciel.
- Da, po co się tak wcześnie zerwałeś z łóżka, hmm? –
powiedziałam z uśmiechem na ustach,
czując woń perfum przyjaciela i jego gorący oddech na szyi.
- Nie mogłem spać, w dodatku ty musiałaś mnie obudzić tym
swoim robieniem kawy. – udawał obrażonego, ale choć stał za mną, wiedziałam, że
ciągle się uśmiecha.
Wyswobodziłam się z jego uścisku z niemałym trudem, odwróciłam
się i pocałowałam Adama w policzek. Na jego ustach od razu pojawił się
promienny uśmiech, ukazujący dwa rządki białych zębów i dołeczki na twarzy. Położyłam
palec w jednym z dołeczków i zaśmiałam się. Często tak robiłam.
- Idź skarbie, postaw to na stole – podałam mu talerzyk z
ciasteczkami i cukiernicę. – Tylko nie zeżryj po drodze! – uśmiechnęłam się,
niby żartując.
- A jak już zjadłem dwa, to co? Zabijesz mnie? – krzyknął Adam
z pokoju dziennego.
- Tak, zabiję cię. Jak psa, a może i gorzej – zaczęłam się
śmiać, ale po chwili przypomniałam sobie, że przyjaciółka jeszcze śpi. – I na
przyszłość, przycisz się trochę! – wykrzyczałam półszeptem.
Martinez wszedł do kuchni, zabierając swoją kawę i opierając
się o blat kuchenny. Pił ją, co prawda wrzącą, ale on taką uwielbiał. Podziwiałam
go za to. Zawsze musiałam odczekać około dziesięć minut od zaparzenia kawy czy
herbaty, żeby ostygła. Czasem wydawało mi się, że Adam mógłby nawet pić z
czajnika dopiero zdjętego z ognia.
Spojrzałam na zegarek powieszony w kuchni nad stołem. 5:50.
- Idę się przebrać i lecę biegać. Wracam za dwie godziny. –
po wypowiedzeniu tych słów poszłam do pokoju po ubrania, a następnie do
łazienki. Tam odświeżyłam się, ogarnęłam i ubrałam. Po ośmiu minutach stałam
przy drzwiach i wkładałam swoje ulubione buty do biegania.
__________________________
(Adam)
Przyglądałem się, jak wkłada buty, oparty o framugę drzwi.
Uwielbiałem ją, kochałem każdy jej ruch, gest, oddech. Tego ranka uświadomiłem
to sobie po raz kolejny w swoim życiu, jednak nigdy jej o tym nie powiedziałem.
Nie teraz, nie zaraz, nie w najbliższym roku. Nie mogę jej powiedzieć. To
mogłoby popsuć nasze relacje, zniszczyć przyjaźń, przekreślić nas na zawsze.
Doskonale o tym wiedziałem i dlatego wolałem pozostać w milczeniu, choć z
drugiej strony zżerało mnie to od środka i chciałem, żeby wiedziała. Byłem
pełen nadziei, że może ona to odwzajemnia, chociaż z każdym jej przyjacielskim
gestem nadzieja ta przygasała. Chciałem móc całować ją, ale nie w policzek, to
znaczy tak też, ale chciałem żeby nasze pocałunki nie były pełne przyjaźni, ale
miłości, głębokiej, nieznanej jej dotąd miłości. Zawsze, gdy na nią patrzyłem wyobrażałem
sobie, jak całuję ją na powitanie, jak całuję ją na pożegnanie. Gdybym
powiedział jej to ostatnie zdanie, które przed chwilą padło, ona zapewne
uznałaby to za przyjacielski gest. Od razu próbowałaby uświadomić mi, że
przecież tak jest, że przecież pocałunek w policzek to dla nas codzienność. A
mi nie o takie pocałunki, nie o taką miłość chodziło.
- No, to 5:59. Zacznę biegać o punkt szóstej. Narcia! –
cmoknęła do mnie z odległości trzech metrów, a ja nadal nie mogłem nadziwić
się, jak ona to robi, jaka jest piękna i cudowna. Jak to się dzieje, że tak
łatwo mnie onieśmiela?
Powróciłem do kuchni. Dopiłem resztkę kawy i postanowiłem, że
może będę się zbierać, żeby nie robić niepotrzebnego tłoku. Ale przecież
powiedziała do mnie, za ile wraca. Gdyby spodziewała się, że mnie już wtedy tu
nie będzie, nie powiedziałaby mi tego…Po kilku minutach napisałem do niej SMS o
następującej treści: „Nie chcę przeszkadzać w bieganiu, ale…Mam u Was zostać?
Czy może zbierać się do siebie…?”. Rozmyślałem, czy wysłać, ale doszedłem do
wniosku, że co mi szkodzi, więc nacisnąłem przycisk potwierdzenia i odłożyłem
telefon na blat. W ekspresowym tempie dostałem odpowiedz. „Ale przeszkadzasz,
przez Ciebie wpadnę na drzewo :D Zostań ile chcesz J”. Ucieszyłem się na widok tej wiadomości.
Poszedłem do jej pokoju i siadłem na jej łóżku. Pościel pachniała jej
perfumami, jej dezodorantem, jej balsamem do ciała, jej żelem pod prysznic i
jej szamponem w jednym. Po prostu – cały pokój pachniał nią. Zaciągnąłem się
tym zapachem jak narkotykiem, ciesząc się z niego, a smucąc jednocześnie, że
nie mogę czuć tego zapachu na co dzień w swojej sypialni. Chciałbym, żeby ten
zapach roznosił się najlepiej po całym domu, wypełniając każdy, najbardziej
samotny zakamarek. Położyłem się na łóżku Rity. Rozmyślałem nad wszystkim, od
plamki na suficie po sens życia. Zeszło mi na tym z pół godziny, następne pół
na SMS-y z dwójką kolegów, a o 7.04 przebudziła się Izabelle, która od razu poszła
za ostrym zapachem moich perfum do pokoju Rity.
- A ty co? Piszesz z dziewczyną? – puściła do mnie oczko.
- Dobrze wiesz, że nie mam dziewczyny – westchnąłem i opuściłem
głowę na pachnącą poduszkę, kontynuując pisanie SMS-a.
- A mógłbyś mieć. Wiesz ile dziewczyn szaleje za tobą? To
jest coś w tym stylu – wyprostowała się i zrobiła pozę, przykładając dłoń do
czoła i udając zdesperowaną – O, Jezu! Jaki ten chłopak po drugiej stronie
ulicy jest przystojny! Och, Boże, Boże…Pamiętasz, kiedyś nawet widzieliśmy taką
dziewczynę na ulicy. To było dziwne…Ale nie ważne. Przemyśl to, możesz mieć
każdą! – mówiąc ostatnie zdanie przysiadła na łóżku, na którym leżałem.
Popatrzyła na mnie wielkimi, niebiesko-zielonymi oczami i czekała na odpowiedź.
- Wiem, ile dziewczyn szaleje za mną, ale to jakieś zwykłe
dziewczyny, których nie znam. Nie kobiety, które znasz całe życie i w których
kochasz się do nieprzytomności.
- Czekaj, czekaj… - Iz włączyła tok myślenia i po chwili
olśniło ją. – Wiem! Wiem! Przecież całe życie znasz Ritę! To na nią tak
patrzysz! To ona stanowi nieodłączny element twojego ży…
- Csiii, nic nie mów więcej – przerwałem jej w pół słowa,
przykładając jej palec do ust. – Przynajmniej Ricie nic nie mów.
- Ale, ale, ona musi wiedzieć!
- Nie! Nie musi! Wręcz nie może! Słuchaj, po pierwsze muszę
jej powiedzieć to ja sam. Po drugie – liczyłem na palcach – Jeszcze nie teraz.
Izabelle westchnęła głęboko. Każdy wiedział, jak bardzo lubi
plotkować i nie może wytrzymać, chowając w sobie tajemnicę i nikomu jej nie
wyjawiając. Rita i ja jednak ufaliśmy jej, bo względem przyjaciół zawsze była
„grzeczna”.
- Masz w kuchni zimną kawę – uśmiechnąłem się lekko.
Izabelle spojrzała na mnie podejrzliwie. Wytłumaczyłem jej,
że Rita rano poszła biegać i robiła kawę wszystkim, nawet przyjaciółce, która
do rannych ptaszków nie należy. Iz zaśmiała się i poszła zrobić sobie nową
kawę, świeżą i gorącą. W tym czasie przeglądałem Facebook, Twitter oraz
czatowałem z Davidem Montezem. Temat zszedł trochę na Ritę.
@DMontez: Jak tam z moją siostrą?
@AMartinez: O co ci chodzi? W jakim sensie?
@DMontez: Próbujesz coś z nią? Czy nadal najlepsi
przyjaciele?
@AMartinez: Stary, ona mnie nie zechce. Wszystkie gesty z jej
strony są przyjacielskie.
@DMontez: Nie byłbym tego taki pewien. Jej zachowanie często
jest złudne.
Sekundę po dojściu wiadomości do mnie, David zmienił status
na „Niedostępny”. Bardzo mnie to zdziwiło i zacząłem rozmyślać nad słowami
przyjaciela.
Czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńJA CHCĘ JUŻ NOWY ROZDZIAŁ! :(
OdpowiedzUsuń