- Ten film był świetny! – śmiała się Rita, przypominając
sobie sceny z horroru. – Aż mnie od śmiechu brzuch rozbolał!
- No, niezły był, ale Rita…To nie była komedia, tylko horror
– powiedziałem zdezorientowany.
- Skarbie, co ja poradzę, że mnie on rozśmieszył? Wszystko
jest dla ludzi! – zaśmiała się szczerze.
- Oh, no okay. To teraz co, do McDonalda? – uśmiechnąłem się.
Lubiłem patrzeć na nią taką szczęśliwą oraz uszczęśliwiać ją.
- Jak nalegasz…- zaśmiała się i ruszyliśmy w drogę pieszo.
McDonald był jakieś dziesięć minut drogi stąd. Było ciemno.
Film był długi. Była zima, więc szybko się ściemniało. Tego wieczoru niebo było
gwieździste. Było wspaniale.
- Podoba ci się? – zapytałem.
- Ale co? – zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie z
ciekawością.
- No, wieczór. – przysunąłem się blisko niej. Bił od niej
piękny zapach, ten sam od lat. Nasze twarze dzieliło jakieś dziesięć
centymetrów.
- Jest cudownie. – przybliżyła się o jakieś pięć centymetrów,
a mnie niemal ścięło z nóg. Była coraz bliżej. Jej twarz przesuwała się o
milimetry, ale w tym momencie zauważałem to i było to bardzo istotne. Teraz
dzieliły nas zaledwie dwa centymetry. W tym momencie jedynym moim marzeniem
było ją pocałować i jeśli w najbliższych sekundach nie odmówi, zrobię to.
______________________________________________________
(Rita)
Byliśmy tak blisko. Nie wiem dlaczego, ale chciałam tego.
Chciałam go pocałować. Przecież to tylko mój przyjaciel. A może aż przyjaciel?
Nie wiem co o tym myśleć. Nie powinnam tego robić, złamalibyśmy wtedy regulamin
przyjaciela. Ale tak cholernie chciałam…
I nagle niespodziewany obrót akcji: Zadzwonił mój telefon.
- Cholera. – powiedziałam to na głos? To mało być tylko w
myślach! Powoli odsunęłam się od niego i wymamrotałam ciche „przepraszam”, po
czym odeszłam kawałek i odebrałam telefon. Izabelle. Chyba ją zabiję jak wrócę
do domu.
- Halo? – powiedziałam lekko poddenerwowana.
- Witaaaaj! Jak tam na randeczce? – była tak podekscytowana,
że gdyby stała teraz przede mną, to jak Boga kocham, przywaliłabym jej.
- Opowiem ci w domu. Nie dzwoń więcej. – przewróciłam oczami
i zanim coś powiedziała rozłączyłam się. Kiedy odsunęłam telefon od ucha i
odwróciłam się, zobaczyłam Adama wpatrującego się we mnie. Patrzył na mnie jak
na jakieś bóstwo. Był blisko. Ale przez ten telefon rozproszyłam się trochę,
więc powiedziałam ciche „chodźmy” i pociągnęłam Adama za rękę. Posłusznie szedł
za mną, ale wydawało mi się, że jest jakiś obrażony.
- Jesteś zły? – spytałam nieśmiało.
- Nie, dlaczego? – po głosie słyszałam, że jest rozdrażniony.
Myślałam, jak poprawić mu humor.
- Nie, nie ważne. To co…Idziemy do tego McDonalda czy chcesz
wracać?
- Nie, co ty, idźmy. – Teraz wyraźnie się troszkę
rozchmurzył. Chodziło mu o to, że przerwałam tamten moment? Co mam powiedzieć?
„Przepraszam, ja też chciałam się z tobą całować”?! Nie jestem jakąś debilką.
Przez resztę drogi nic nie mówiliśmy. Kiedy staliśmy przed
McDonaldem, Adam otworzył mi drzwi, przez co spojrzałam na niego z
rozbawieniem.
- No co? – był jakiś taki…zawstydzony?
- Nie no, nic – zamilkłam na chwilę. – dżentelmenie. –
puściłam mu oczko, a on szeroko się uśmiechnął.
- To co zamawiamy? – mówiąc to patrzył na tablice z cenami.
- Hmm. Ja tam biorę cheeseburgera, nie wiem jak ty. Kto
płaci?
- No jasne, że ja – uśmiechnął się, jakby dumny z siebie. –
Ja sobie wezmę…też cheeseburgera, a co, zaszalejmy!
Nie lubił sera. Dobrze o tym wiedziałam. Popatrzyłam na niego
jak na głupiego.
- No dobra, wezmę hamburgera – przewrócił oczami. – Idź zająć
miejsce, ja zamówię. Niezła kolejka jest.
Fakt. W kolejkach do kas stało jakoś po dziesięć osób.
Poszłam w kąt i zajęłam mały stolik dla dwóch osób. Ten McDonald był duży,
piętrowy, więc nawet z taką ilością klientów można było znaleźć jakiś stolik,
wokół którego nikt nie siedzi. Wybrałam więc taki, żeby można było normalnie
porozmawiać. Wyjrzałam przez okno. Było pięknie. Niebo było czarne, a na nim
widniały srebrne gwiazdy. Padał siarczysty śnieg. W porę weszliśmy do
restauracji, bo złapałby nas. Chodniki były w całości pokryte śniegiem.
Zapatrzyłam się w ten obraz, rozmyślając nad wszystkim, tak, że nawet nie
zauważyłam, kiedy przyszedł Adam.
- Halo, księżniczko – wiedział, że ten tekst zawsze zadziała.
Nie lubiłam jak mnie tak nazywał. Spojrzałam na niego, a on od razu zaczął się
śmiać, widząc moją zdenerwowaną minę.
- Wiesz, teraz się zastanawiam, że Izabelle była taka radosna
jak ze mną rozmawiała. Przecież kiedy wychodziłam z domu była ledwo żywa. –
tak, to było naprawdę dziwne.
- A wiesz co jej może być? – zapytał Adam.
- Zastanawiałam się, nawet w Internecie szukałam, ale tam
piszą tylko o ciąży i innych badziewiach – kiedy powiedziałam o ciąży Adam
nagle wzdrygnął się i jakby spoważniał. – O co ci chodzi…?
- Nie, nic, po prostu…Nie pomyślałaś, że ona może jest w
ciąży?
Wybuchnęłam śmiechem. Co prawda, sypia z jakimiś tam
chłoptasiami, ale w ciąży na pewno z nimi nie jest. Nie możliwe. Chroni się od
tego jak tylko może.
- Nigdy.
- Ale czasem może być tak, że może coś nie wyjść, coś się nie
udać. Po prostu nie musiała tego chcieć i mogła się od tego chronić jak tylko
mogła, a nie miała na to wpływu.
Zamyśliłam się. A co jeśli ma rację?
- No nic, przekonamy się, ma niby pójść kiedyś tam do
lekarza. Zmieńmy może temat.
Rozmawialiśmy na różne tematy przez godzinę, zajadając się
przy tym. Dopiero po tym czasie zorientowaliśmy się, jak późna jest godzina.
Zaczęliśmy się zbierać. W stronę kina, pod którym stał samochód, szliśmy jednak
dwa razy wolniej niż wcześniej. Było pięknie i chociaż w oczy wiatr zawiewał
nam śnieg, nie można było przegapić takiej okazji do spaceru. W pewnej chwili
Adam stanął przede mną, tak, że nie mogłam iść dalej. Popatrzyłam w jego oczy i
poczułam coś. W moim sercu poczułam…miłość? Wydaje mi się, że to była miłość.
Pierwszy raz poczułam prawdziwą miłość do niego. Bez zastanowienia stanęłam na
palcach i dotknęłam jego ust swoimi. Na początku chyba nie zaczaił, co się
dzieje, ale już po chwili objął mnie w pasie i zaczął całować mnie mocnej.
_______________________________________
No hej.
Sorry że tak długo musieliście czekać, ale nie było pod poprzednim komentarzy (swoją drogą dalej nie ma) i nie miałam motywacji, jednak postanowiłam dodać ten rozdział.
Mam nadzieję, że tym razem jednak nie zawiedziecie i mnie trochę zmotywujecie, to rozdział dodam jakoś na tygodniu.
To do następnego! ♥